SOK Z WCZESNEGO ROKITNIKA
Koniec lata to początek bardzo fajnej pory dla wszystkich lubiących eksperymenty z pogranicza bushcraftu i kulinariów no i zbieraczy wszelakiego dobra a także podżeraczy leśnych .Szperając po lokalnym warzywniaku natknąłem się na coś czego większość kupujących nie kojarzyła – był to rokitnik. Po raz pierwszy widziałem go w obrocie handlowym. Czasami ludzie hodują go dla ozdoby, w stanie wolnym widziałem ze dwa razy będąc w Łebie ale latem. Kupiłem 40 dkg z myślą o pozyskaniu soku. Po obraniu owoców z gałęzi – okazało się że najlepszym narzędziem do tego celu jest widelec :). Ręczne odrywanie owoców od kolczastych gałązek jest dość czasochłonne i bolesne. Po przebraniu i umyciu na cedzaku odcisnąłem około 280 ml soku – wynik chyba całkiem niezły. Po pierwszej próbie organoleptycznej dodałem do soku miodu (trzy stołowe łyżki). Po wymieszaniu miał bardzo przyjemny, lekko cierpki smak. Nie porównuję do niczego bo nie lubię takich odnośników – smakował po prostu jak… rokit...